Armade
Rycerz Śmierci
Dołączył: 23 Kwi 2006
Posty: 14
Przeczytał: 0 tematów
Ostrzeżeń: 0/3
|
Wysłany: Czw 19:54, 18 Maj 2006 Temat postu: Rundik |
|
|
Była ciepła, lipcowa noc. Gwiazdy świeciły jasno na niebie, a świerszcze grały swoje melodie w mieście Khorinis. Gdzie niegdzie słychać było wycie wilka. Blisko targowiska, w pewnym domu paliła się świeca. Właściciel budynku nie był bogaty, ale na chleb i różne inne podatki starczyło. Mieszkał tam młody chłopak. Był bardzo przystojny, i ściągał na siebie wzrok nie tylko wielu kobiet, ale i zazdrosnych mężów. Miał blond włosy, klatkę piersiową, brzuch i ręce bardzo umięśnione. Właśnie oglądał księgę o powstaniu Zakonu Czarnych Paladynów. Czytał ją już kilka godzin. W końcu poczuł chęć snu. Zamknął Zakon Czarnych Paladynów i poszedł do łóżka. Obudziło go szczekanie psa. Zaspany wyjrzał przez okno. Całe miasto stało przy szubienicy patrząc na mordercę, który zabił sekretarza gubernatora.. Rundik, nasz bohater wyszedł z chatki i poszedł w piżamie pod stryczek. Kat stał obok skazańca. Był to bardzo umięśniony mężczyzna. W czarnej szacie wyglądał jeszcze straszniej niż powinien. Przy mordercy stał mag, który rozgrzeszał go przed ludem i Innosem. Gdy skazaniec powiedział wszystkie swe grzechy, i gdy mag go rozgrzeszył kat założył pętle na szyję ofiary. Odsunął stołek, na którym stał zabójca i patrzył na powolną śmierć skazanego. Po dwóch, lub może trzech minutach człowiek umarł. Straż jakby nigdy nic zdjęła martwego mężczyznę z szubienicy i oddała go magowi, by ten odprawił mu pogrzeb. Rundik stał jak wryty, podczas gdy tłum zaczął się rozchodzić mrucząc coś pod nosem. Chłopak dopiero teraz zdał sobie sprawę z tego, że jest w piżamie. Natychmiast pobiegł do domu ubrać się w normalny strój. Podczas ubierania rozmyślał, kim mógł być ów człowiek, który parę minut temu został stracony. Nigdy dobrze nie słuchał Wieszcza Zguby, więc nic o tym mężczyźnie nie wiedział.
- Wiem kto może mi coś powiedzieć na jego temat!- pomyślał Rundik- mój stary dobry znajomy Meldos. On siedzi w tym wszystkim po uszy. Kiedy ubrał się, zjadł śniadanie( szynkę, ser i bochenek chleba) poszedł do Meldosa. Meldos był trzydziestoletnim mężczyzną. Ubrany był w strój szlachcica, który podkreślał jego pochodzenie. Meldos zaczynał jeść śniadanie, kiedy do drzwi jego domu zapukał Rundik.
- Wejść!- powiedział Meldos. Gdy Rundik otworzył drzwi, stanął w prze przepięknym pomieszczeniu. Po lewej stronie od drzwi był duży kominek, a na nim bardzo dużo pamiątek rodzinnych. Między innymi złote talerze z inicjałami jego przodków, czy kielichy ze srebra. Zaraz obok kominka stał wielki dębowy stół. Na jego powierzchni mogło znaleźć się tyle potraw, że Rundik nie mógł sobie tego wyobrazić. Krzesła były jednak z buku. Obok stołu znajdowała się kuchnia i spiżarnia. Jedzenia było tam na miesiąc podróży. Służba, która pracowała u Meldosa, robiła to z przyjemnością, ponieważ dostawali dobre wynagrodzenia. Podłoga była z drewna sosnowego. Jej miły zapach drażnił nozdrza Rundika. Drugie piętro było obok kuchni. Były tam łóżka, skrzynie i sterta książek. Rundik stał wpatrzony w ten piękny dom jak w syrenę, dopóki Meldos się nie odezwał.
- Witaj Rundiku! Jak się masz stary przyjacielu? Może napijemy się troszkę winka, co? Fermentowało się kilka ładnych lat.
- Chętnie się napije. Ale nie obędzie się bez rozmowy.- powiedział Rundik.
-Ty nigdy nie przestajesz gadać, co? Haha. No dobrze ty wścibski człowieczku. Powiedz mi co chcesz wiedzieć. – rzekł Meldos nalewając wina do kieliszków
- Czy wiesz coś na temat tego skazańca, co go dziś powiesili? spytał Rundik jednym tchem.
-Oczywiście, ze wiem- powiedział Meldos biorąc do ust spory łyk wina. To był jakiś generał, który na wojnie poprowadził garnizon Księcia Moldora. Podobno przegrał tą potyczkę, i zupełnie mu padło na mózg. Zawsze mówiłem, że wojna robi z ludzi kretynów. Miodu? – spytał Meldos głosem pełnym życzliwości.
- Nie, dzięki. I tak za dużo już nagiąłem twojej gościnności. Nic się nie stało.- rzekł Meldos i po chwili dodał- dopij tylko to wino, bo szkoda będzie wyrzucać. Rundik zaśmiał się cicho pod nosem i mruknął coś w sensie: on się nigdy nie zmieni i wyszedł żegnając się w drzwiach. Kiedy wyszedł z domu Meldosa było ok. godziny dziesiątej.
- Co ja miałem zrobić? – pomyślał. Ach, tak. Miałem iść do Hriskara odebrać mój miecz. Skręcił w prawo i poszedł prosto. W końcu doszedł do drzwi z melbavu i zapukał.
- Proszę- powiedział Hriskar. Rundik wszedł do małego pomieszczenia. Czuć było zapach siarki. Hriskar, starszy mężczyzna wstał i bez słowa podał Rudnikowi jego miecz.
- Jest tak samo ostry jak pazur vismana?- zapytał Rundik. Mężczyzna obrzucił go spojrzeniem, które mówiło: myślisz, że za tyle ile mi zapłacisz będę cię oszukiwał? Rundik to właśnie wyczytał z jego oczu i powiedział:
- W takim razie ile płacę?
-150 sztuk złota-odpowiedział starzec.
-Co?!- wrzasnął Rundik. Nie dam ci więcej, niż 100.
- Owszem, dasz mi 150 sztuk złota, albo pożegnaj się ze swoim mieczem.
- Ehhh. No dobrze. Masz.- powiedział i dał Hriskarowi pieniądze. Wziął do ręki pięknie zdobiony miecz. Lśnił w świetle świec jak niektóre szlachetne kamienie. Rękojeść była pozłacana i obita drogimi kamieniami. Ostrze wyglądało na niebezpieczne.
- No! Teraz to chyba mogę wstąpić do straży.- pomyślał młodzieniec i jął iść w stronę koszar. Gdy wszedł na schody zobaczył grupkę strażników ćwiczących posługiwanie się broniami prostymi pod okiem Kapitana.
- Muszę znaleźć generała.- pomyślał. Wszedł do komnat sypialnych straży. Nikogo tam nie było. Wszedł w drzwi obok i zastał tam kobietę w zbroi płytowej pięknie wyczyszczonej.
- Chciałbym wstąpić do straży- powiedział Rundik.
- Nie bierzemy pierwszych lepszych- oznajmiła z nutą zniecierpliwienia w głosie. Jeśli udowodnisz mi, że nadajesz się do tej roboty, to cię wezmę. Wykonasz dla mnie pewne zadanie, które powinno być zrobione już jakiś czas temu. Dlatego zrób to w miarę szybko. Resztę powie ci Kapitan szkolący chłopców. Żegnaj- rzekła i zajęła się swoimi sprawami. Chłopak poszedł do Kapitana.
- Witam. Pana zwierzchnik wysłał mnie do ciebie po jakieś zadanie.
- Ach. Więc Karina znalazła w końcu kogoś do pomocy. Dobrze. Słuchaj uważnie, bo nie będę się powtarzał. Znajdź człowieka o imieniu Anul i przyprowadź go do mnie. Potem przeszukaj jego dom. Musisz znaleźć na niego jakiegoś haka. Zrozumiano?
- Tak, ale…
- Żadne „ale”, wykonać. Powiedział Kapitan. Rundik nie wiedział jak się do tego zabrać.
Mam nadzieje, że się podoba. W miarę możliwości będę pisał nowe opa. Pozdro
Post został pochwalony 0 razy |
|